Corso Garibaldi

 
Stoję na ulicy Corso Garibaldi..
Ulicy pełnej sklepów i lokali gdzie można usiąść i zjeść, oczywiście wszystko z nutką wyraźnie wyczuwanego lansu.:) Skupmy się na kwiaciarni Frida, a właściwie nie na niej tylko na kwiatach. Moje ulubione to te zerwane prosto z łąki tzw. samosiejki, które zebrane razem tworzą cudny kolorowy bukiet, nieodłącznie kojarzący się z wakacjami spędzanymi na mazurach. Kwiaciarnia za oknem to moja najulubieńsza wersja tego miejsca. Niestety kwiaty za mną nie przepadają co z przykrością muszę stwierdzić (przepraszam wszystkich tych, którzy kiedykolwiek powierzyli mi coś zielonego i żywego).  Zwłaszcza te w doniczkach skazane są na niechybną śmierć czy to z zaniedbania czy zbytniej opiekuńczości. Co by Freud na to powiedział??:) Do następnego!

I am standing at Corso Garibaldi a street with many shops and places to sit and eat of course with a hint of posh in the air. But let's talk about the florist Frida I mean exactly about the flowers. My favorite are those picked up straight from the meadows which put together create the prettiest colorful bouquets that always remind me of summer time. A florist outside my window is the one I love love love the most. The only sad thing about my relationship with flowers is the fact that they don't love me so much (here I want to apologize to everyone who has ever given me anything green and alive). Especially those planted in pots are doomed to be deceased in minimum time. Either from the lack of my attention or to much of it. What would Freud say??:)